Komunikacja? To nie benefit. To warunek przetrwania.

Ludzie nie odchodzą z pracy. Odchodzą, bo mają dość komunikacyjnej hipokryzji. Pakiet multisport i korpo-slogany nie zastąpią jednej rzeczy: odwagi mówienia prawdy.
Nie chodzi o to, że ludzie się nie dogadują. Chodzi o to, że Ty - jako szef - nie zbudowałeś przestrzeni, w której oni mogą się dogadać, zanim nawzajem się pozabijają spojrzeniem przez szklane ścianki open space’u.
Badanie z 2020 roku (Queen’s University, Kanada) wykazało, że człowiek generuje ok. 6200 unikalnych myśli dziennie (nie liczymy „co by tu zjeść” i „czy ona mnie naprawdę kocha”, tylko nowych, świeżych, niepowtarzalnych impulsów mózgowych - takie myślowe startupy). Jeśli jedna trzecia z nich przypada na czas pracy, to masz w biurze ludzi, którzy wyrzucają z siebie 200 pomysłów na godzinę, jedząc kanapkę, przeglądając Excel i walcząc z myślą, czy szef znów się dziś na nich nie wydrze.
A Ty chcesz, żeby to wszystko samo się ogarnęło, bo „mamy Slacka i owocowe wtorki”.
Nie, serio. To tak nie działa.
Jeśli nie budujesz kultury komunikacji – to budujesz pole minowe.
I teraz nie chodzi o to, żeby każdy miał fotele z Ikei i dostęp do fizjoterapeuty, tylko żeby mógł powiedzieć coś od siebie bez lęku, że ktoś go zje, bo „młody jesteś, to się nie odzywaj” albo „ale my tu mamy KPI-e”.
Jeśli pozwalasz, żeby w Twoim zespole panował klimat zastraszenia, wyśmiewania, poklepywania po dupie w kuchni (dosłownie lub w przenośni), to nie jesteś liderem XXI wieku. Jesteś gościem, który mentalnie został w 1998, tylko teraz masz telefon z trzema aparatami i zapominasz hasła do LinkedIna.
Jak to się kończy? Krótka symfonia upadku:
Najlepsi ludzie odchodzą. Nie boją się zmian, bo wiedzą, ile są warci. I nie chcą słuchać dłużej żartów w stylu „No cóż… nie każdy musi rozumieć, jak działa firma.”
Zatrudniasz coraz słabszych ludzi, bo ci mocni już cię nie chcą. Ale oczekujesz, że zrobią robotę na poziomie seniora, bo „przecież dostają pensję”. Efekty? Pomyśl o tym jak o chirurgii - nie zatrudniasz kogoś, kto dobrze trzyma nóż, tylko dlatego, że taniej wychodzi.
Zamiast rozwiązywać problemy, ludzie unikają siebie nawzajem. Bo szybciej jest zrobić samemu niż tłumaczyć coś komuś, kto Cię nie słucha, bo czeka aż skończysz, żeby powiedzieć swoje.
Biuro robi się jak ZUS o 14:00 w lipcu - duszno, przygnębiająco i każdy patrzy w ścianę, bo nie da się patrzeć na ludzi.
A przecież praca to miejsce, w którym budujesz siebie. I jako Szef nie masz prawa nikomu tego odbierać. Nawet jeśli sam siebie nie potrafisz zbudować inaczej niż przez własne frustracje i silną wolę niepłakania przy ludziach.
Lider bez komunikacji to jak trener, który nie mówi do zawodników, tylko rzuca piłką i mówi „grajcie, kur*a!”.
Turkusowe organizacje wiedzą jedno: nie trzeba się kochać, żeby robić razem wynik. Trzeba się tylko słyszeć. I nie przerywać komuś tylko dlatego, że się ma dyrektorski podpis w mailu. Uprzejmość to nie miękkość. To poziom gry, którego nie da się sfałszować.
Zacznij od siebie. Bo jak nie Ty - to kto?
Chcesz być szefem z przyszłości, a nie bohaterem grupy „Janusze Biznesu”?
Zrób pierwszy krok: naucz się komunikować.
A potem - buduj firmę, która działa, bo ludzie chcą w niej być. Nie dlatego, że muszą.
